Moja przygoda ze sztuką rozpoczęła się w dzieciństwie. Już w szkole podstawowej Pani Helena zauważyła u mnie pewien talent, który próbowała w jakiś sposób rozwijać. Uczęszczałem wtedy na dodatkowe zajęcia w szkole. Podobnie było
w szkole średniej – pani profesor wzięła mnie pod swoje skrzydła i pozwoliła mi na indywidualną formę zajęć: na przykład portretowałem uczniów mojej klasy w trakcie lekcji. Nie była to jednak szkoła o profilu plastycznym – a szkoda, tak teraz myślę.
Gdy miałem 11 lat (był to kwiecień 1973 roku) postanowiłem systematycznie pracować nad swoim rozwojem. Do tej pory jestem w posiadaniu pierwszych „oficjalnych” rysunków z tego okresu
– ponumerowanych i opatrzonych datą. Można powiedzieć, że od tego czasu, mimo licznych innych zainteresowań, rozpoczęła się faktycznie artystyczna strona mojego życia. Z resztą wykorzystałem to do zorganizowania mojej pierwszej wystawy indywidualnej na okoliczność 20-lecia twórczości.
– ponumerowanych i opatrzonych datą. Można powiedzieć, że od tego czasu, mimo licznych innych zainteresowań, rozpoczęła się faktycznie artystyczna strona mojego życia. Z resztą wykorzystałem to do zorganizowania mojej pierwszej wystawy indywidualnej na okoliczność 20-lecia twórczości.
Jako, że nie mam dyplomu szkoły artystycznej, moje obecne umiejętności zawdzięczam samodzielnym poszukiwaniom, pomocy ze strony nauczycieli (o których wyżej wspomniałem), kontaktom z innymi artystami, ale także, a może przede wszystkim, talentowi podarowanemu przez Pana Boga. Na pewno coś w tym jest, bo przodkowie ze strony mojego ojca w mniejszym lub większym stopniu też parali się sztuką i rzemiosłem artystycznym.
Słowo talent chciałbym tu szczególnie podkreślić – stąd też znajduje się ono w adresie URL tego bloga. Każdy z nas posiada jakieś uzdolnienie, które należy najpierw odkryć, a potem pielęgnować. A pielęgnacja to głównie praca, najlepiej systematyczna. Drugi aspekt to motywacja i natchnienie. Nie jest w cale przesadą, – zgodzą się ze mną inni artyści – że bez natchnienia lepiej do sztalug nie podchodzić. Nawiasem mówiąc, właśnie w ostatnim miesiącu natchnienie mnie opuściło: nijak nie mogłem dokończyć rozpoczętej pracy. Wczoraj zabrałem się za inny obraz (o innej tematyce) i, o dziwo, ta praca poszła całkiem gładko. Pobudzony jej dobrymi efektami z chęcią przystępuję do dalszych działań.
Właśnie o takich i innych dylematach artysty chciałbym na forum tego bloga dyskutować. Jako początkujący bloger nie znam jeszcze możliwości technicznych tej formy wypowiedzi, ale myślę, że uda się prowadzić dyskusję. Jeśli ktoś z Was chciałby umieścić tu swoje spostrzeżenia – zapraszam.
06.07.2011